Najnowsze wpisy


mar 28 2002 O miłości
Komentarze: 5

Cześć to ja i moje chore przemyslenia c.d.n.

Tym razem o miłości, w sumie nie mam zawiele do powiedzenia, tak jak juz chyba pisalem, nigdy nie kochalem, az do niedawna.

Co o milosci wiadomo? Nie wiem. Przychodzi niespodziewanie, niezawsze wtedy gdy chcemy i to co w niej najgorsze nie zawsze kochamy tego kogo bysmy chcieli. Miłość moze byc odwzajemniona lub tez nie, ta druga jest szczegolnie przykra, moze tez byc skrywanym a nie jawnym uczuciem i wtedy tez boli. Skad wiec tyle patetycznych slow o milosci ze jest wspaniala., cudowna i wogole naj? Ja sie z tym nie zgadzam.

Milosc jest cudowna i wspaniala tylko  wtedy gdy spelnia kilka warunkow, nie kazda, wiec jest naj!!! Po pierwsze musi byc odwzajemniona, byc chciana, nieskrywana, i w stosunku do osoby, ktora moze stac sie partnerem. Ale ile osob kocha tak wzorcowo ja nie.

Moja milosc jest skrywana, wolalbym jej nie czuc i obiekt westchnien nieosiagalny, wiec dlaczego mam byc wesoly?! Nie jestem!!! Idzie wiosna wszyscy szaleja bo to czas milosci i uczuc, rodzacych sie zwiazkow. Ciesze sie ze niektorzy spelniaja swe marzenia, ja wolalbym nie czuc takiej milosci jak obecnie.

Chcialbym miec antydotum na nia i pozbyc sie jej w oka mgnieniu!!! Do wszystkich wiec, ktorzy milosc wychwalaja, miejcie na uwadze tech tych, ktorzy sa nieszczesliwi z jej powodu i zrozumcie, ze nie wszystkim sprawia ona taka sama radosc.

kent : :
mar 21 2002 O śmierci..
Komentarze: 3

Dzisiaj coś całkiem w innym stylu, ponieważ wczoraj dosłownie zajrzałem śmierci w oczy, opisze dzień jak niby codzień.

Wstałem rano obejrzalem poczte elektroniczna, i caly czas nosilem sie z zamiarem, by wykonać na ten dzień zaplonwane czynności, mialem iść zapłacić babci jakies swiadczenia i uczyc sie z matemtyki i isc do Niemiec na zakupy. Czekalem tylko na moja kolezanke, ktora miala mi towarzyszyć. Gdy przyszła zapytała czy nie pojechalbym na zakupy do Liberca (Czechy), mysle sobie czemu nie, do Niemiec chodze czessto a do Liberca kawalek jest wiec lepiej sie przejechac jak ma sie okazje i ta droga logicznego myslenia zgodzilem sie na wyjazd. Poczekalismy jeszcze na kumpla, ktory mial prowadzic i jazda,zabral sie znami jesczze brat kolezanki i tak ruszylismy w droge.

Od samego poczatku znaki na  niebie i ziemi wskazywaly by nie wyjzdzac z miasta, ale my uparcie parlismy na przod, zartujac sobie z wielu rzeczy, z ktorych jak sie okazalo zartowaac sie nie powinno. Dojechalismy do Liberca, kumpel kupil buty, pochodzilismy po starym miescie i jazda do domu. Okazalo sie ze zle kupiony bilet w parkometrze zaowocowal mandatem i blokada na kole, wiec bylismy 700 koron w plecy, no ale coz nie ma co plakac, wyjezdzamy wreszcie!!! Ruszylismy w kierunku na Frydland mijajac wczesniej centrum rozrywki "Babilon".

Dojechalismy do feralnego skrzyzowania, na ktroym nasz kolega popelnil tragiczny w skutkach blad ( chociaz ja osobiscie go nie winie, chociaz jako kierowca, byl winny ewidetnie, tylko ze ja wychodze z zalozenia, ze kierowca to tylko czlowiek, a ludzie sie myla, wiec kazdemu moglo sie zdarzyc). Wjechalismy na krzyzowke z predkoscia 70 km/h moze 80 z drugiej strony pojawila sie ciezarowka no moze mini ciezarowka - cos takiej wielkosci jak tem dostwacze autka. Jechalo ono taka sama predkoscia i uderzenia nie dalo sie uniknac, od tego momentu nic juz nie pamietam. Dopiero jak wysiadalem z auto moj umysl rejestrowal wszystko na biezaco. Mialem i szczescie i pecha, siedzialem po najgorszej stronie ale nie na najgorszym miejscu, zreszta najwieksze uderzenie poszlo na silnik, dlatego mojej kolezance, ktora z nas wszystkich doznala najwiekszego uderzenia, tez nic strasznego sie nie stalo. W sumie wszystko to jest cud!!!

Prz tej predkosci az strach myslec co sie moglo zdarzyc. Auto, ktorym jechalismy jest do kompletnej kasacji, zniszczona jest kompletnie cala prawa strona, przesuniety silnik, urwane kolo, wgniecion dach, przednie drzwi prawie pod autem, tylnie wgniecione, szyba tylnia tez sie stukla, slupki sa kompletnie zgiete, jednym zdaniem, to auto samo juz nie pojedzie.

Natychmiast przyjechala karetka i policja, oraz straż. Tamte auto zostalo zapianowane cale, my odwiezieni do szipitala, w ktorym udzielono na m pomocy. Wczesniej pomocy udzielili nam jacys ludzie, ktorych choc nigdy nie zobacze jestem im dozgonnie wdzieczny, zajeli sie nami bardzo szybko to tez zadecydowalo o tym ze jest tak dobrze jak jest. Pozniej mielismy hospitalizacje zeznania na policji i przyjechal po nas ojciec kolegi, tym sposobem wrocilismy do kraju. Mysle, ze gdyby sie to stalo w Polsce, to zostalibysmy wszyscy na obserwacji, ale tam nie bylo do tego poprostu mozliwosci.

I żyje DZIEKI BOGU bo inaczej tego nie umiem wytlumaczyc, auto jest tak zniszczone, ze gdyby najpierw rodzice zobaczyli samochod a nie nas, to chyba by mysleli ze znami jest tragicznie (zreszta na poczatku tak to wygladalo, pelno krwi i szkla do okola). Ale żyjemy i wszystko miejmy nadzieje bedzie juz dobrze,ze nikt nie bedzie mial powiklan.

Niektorzy moi przyjaciele mieli wypadki i chociaz bylem wtedy przejety, to nie zdawalem sobie sprawy jaki jest to bol i strach. Uważajcie na drogach, kolega ktory spowodowal wypadek, bardzo nas za wszystko przepraszal, ale nie powinien czuc sie winny, jest tylko czlowiekiem, wydaje mi sie ze kazdy wsiadajac do auta zgadza sie posrednio na mozliwosc nieszczesliwej sytuacji i nie powinien miec pozniej do nikogo pretensji, zreszta nikom juz nic chyba nie jest, wiec nie ma nawet o czym mowic, to dla nas wszystkich wielka nauczka, na tyle duza, ze ja osobiscie nie wiem czy bede kontynuowal prawo jazdy. Mysle ze wiele osob z Was odbierze to jak puste slowa,jak ja odbieralem takie rzeczy do tej pory, ale tak naprawde powinniscie sie nad tym zastanowic, ja mialem to szczescie w nieszczesciu, ze moglem uczyc sie czegos na bledzie w tym momencie, tyle ze nie na wlasnym , ale qmpla. Gdy teraz bede ogladal dziennik czy film sensacyjny, wiem ze nie zareaguje brakiem odczuc na widok krwi, strzalow, wypadkow bo dla ludzi ktorzy znajduja sie w tej sytuacji to nie jest moment to trwa czasami miesiacami i latami w ich glowach. No to chyba koniec. PA

UWAZAJCIE NA SIEBIE, WYCHODZAC Z DOMU NIGDY NIE WIECIE CZY DO NIEGO WROCICIE.

kent : :
mar 19 2002 Do Zuzi
Komentarze: 3

 Do Zuzi mej kochanej!!!

Nie możemy robić tutaj prywatnego forum bo sie zdenerwuja na nas, ale skoro nie dzialaja wpisy i komentarze to czuje sie rozgrzeszonym.

Ciesżę się, że czytasz to co pisze, choc ja nie zawsze wiem czy to co napisalem ma sens, dzieki Tobie wiem jednak, że warto pisać.

Dzięki Pa i czekam na dalsze uwagi.

 

kent : :
mar 18 2002 O przyjaciołach
Komentarze: 3

A najpierw zanim o przyjaciołach to o czymś innym. Wiecie blog to powinien być życiorys, w pewnym sensie każdy z blogów przedstawia człowiek wiec jest takim życiorysem, zauważyłem jednak, że moj w niewielkim stopniu opisuje moje przezycia i chyba tak juz pozostanie. Nie lubie pisać co zrobilem, jak sie bawilem, ile nauczylem  itp., chce tu pisac o wydarzeniach ale tyc ktore sa w mojej glowie, o tym co czuje w wyniku prawdziwych doświadczeń.

No i jak to u mnie znowu bedzie smutno. Wiecie nie dawno uswiadomilem sobie, że mam 20 lat i nie wiem co to jest miłośc, ani co to ( tu dodaje chyba) prawdziwa przyjaźń. Co to jest przyjaciel? Nie wiem. To jest smutne mam pełno znajomych , ale przyjaciół ????!!!! Chyba nie. Co to jest przyjaźń zroumialem ogladajac telewizje i moj ukochany serial Felicity (ktory nawiasem mowiac wlasnie sie w Poslce skończył).

Przyjaźń jest jak milosc tylko nie u prawia sie w niej sexu - to moja definicja. W sumie chyba mozna sie z nia zgodzic, bo i przyjazn i milosc sa oparte przede wszystkim na szczerosci, i tu i tu gotowi jestesmy, a przynajmniej powinnismy poswiecic swoje dobro dla drugiej osoby. No i oczywiście prawdziwa przyjazn nie powinna zawierac sexu, bo to czyni ja juz czyms innym, nie czystym i bezinteresownym.

Ja niestety zawsze z siebie daje wiecej niz biore, taka juz moja przypadlosc. Mam 2 przyjaciolki, sa naprawde fajne, do smiechu i do placzu ( abardziej zalenia sie bo placz mi sie juz od 6 lat nie zdarza). Mam tez dobrego kolego, ale on nie jest mym przyjacielem, za czesto mowi ze czegos nie moze powiedziec, wiem ze ma przede mna tajemnice, ja oczywiscie nie bronie nikomu prywatności bo kazdy ma cos co zatrzymuje tylko sobie, ale sa rzeczy ktore sa az smieszne by je ukrywac i lepiej je wyjawic, gdyz mozna sie poczuc duzo lepiej. Moze nie rozumiem przyjazni mesko-meskiej bo w liceum ekonomcznym mialo sie przyjaznie dmasko-meskie te jednak wiem z doswiadczenia zadko sa prawdziwie czyste, gdyz czesto jedna ze stron staje sie obiektem pozadania. Tak wiec mam 20 lat i nigdy nie mialem prawdziwego przyjaciela, moze w podstawowce, ale co do zaprzyjazn?

Myslalem ze znalazlem przyjaciela i kolejny raz sie rozczarowalem, moz e przyjazni szukalem na sile?! Nie wiem, moze mam zla definicje przyjazni, a  moze mam taki charakter?! W kazdym badz razie przyjacol naprawde poznaje sie w biedzie, kazdy inny to tylko czyms zainteresowany sep.

Dobra nara te kilka zdan nie ukoi mych nerwow, ani nie zmieni uczucia mej niepewnosci, jedyne co moze mi przyniesc to ulge ze nie jestem sam na swiecie. 

kent : :
mar 06 2002 Alex powraca
Komentarze: 0

I znów powracam

Ale teraz nie dla siebie.

Leżałem sobie dziś na łóżku i rozmyslałem o różnych rzeczach. Nie będe się nad tym jakoś szeroko rozwodził, bo jedna myśl okazała się najważniejsza. Przypomniało mi się jak, któregoś dnia wstałem, włączyłem kompa i ninijeszą strone internetową i ujżałem pod moim blogiem krótki wpis od przemiłej osóbki, która napisała bym tu wracał i pisał dlasze części tego życiorysu bo jej się podobają. Wtedy sprawilo mi to wielką przyjemność, że ktoś przeczytał moja pracę i nie zasnął (zresztą tego do końca nie wiem ale pokryjomu na to liczę), a w dodatku jako cudowny bonus napisał dwa zdania.

Ja okazałem się być chamem i postanowiłem nie pisać już nic więcej. Ale dlaczego skoro jedna osoba poświęciła czas by przeczytać te pierdoły o mnie, TO WŁAŚNIE  jej jestem winien ciąg dalszy, nie sobie, choć myślę, że w duchu jest to przyjemność również dla mnie.

Gdy pisałem pierwsze dwa wpisy, było mi źle nawet bardzo. Miałem to co w Polsce jeden z poczytniejszych tygodników nazwał rakiem psychiki czy jakoś tak, wtedy te wpisy pomogły mi wyjść z depresji, bo mogłem wylać żale na papier i po cichu liczyć, że ktoś je przeczyta. Teraz chcę pisać tego bloga z innej przyczyny. Przede wszystkim dla tej jednej osoby ( i może dla innych również, którzy przeczytali mój blog, ale nie dali temu świadectwa wpisem), a poza tym myślę, że może on komuś kiedyś pomoże i wyciągnie z dolka jak mnie wyciągnął. Wszysycy mamy w końcu problemy, które choć tak różne są często do siebie bardzo podobne i zawsze mozna odnalezc jakąś analogię.

Od moich ostatnich wpisów minęło trochę czasu, więc siła rzeczy zmienilo sie wiele w moim zyciu.

Przede wszystkim już nie studiuję. Mama  na początku prawie mnie rozszarpala bo jednak pierwszy semestr sporo kosztowal, ale później ochłonęła. Tato hm jest daleko i jeszcze nic nie wie, ale on jest spox i wiem, że się ucieszy, a dlaczego to zachwilę. Otóż nie zrezygnowałem ot tak sobie bo mi się znudziło. Powód był wręcz odwrotny, poł roku temu zdecydowałem sie na studia zaoczne chciałem miec prace i odciazyc rodziców, ale tu ani pracy, ani pomocy finansowej wiec zdecydowalem sie na system dzienny. Ale mimo bardzo dobrze skonczonego semstru pan dziekan postanowil odmownie zalatwic ma prosbe o przeniesienie, a mam to już teraz gdzies. Zrezygnowałem wiec i teraz do lipca musze zakłówać z 4 przedmiotów : matmy, niemca, historii, i... WOS-u. Będe zdawal bardzo ambitnie nawet nie wiem czy nie zbyt, ale co tam  raz kozie śmierć na UJ w Krakowie i AE w Katowicach o tym jak się to zaonczy napewno kiedyś napiszę.

Co do ferii zimowych, zaczęły się fatalnie właśnie depresją i tymi pierwszymi wpisami, ale zakonczyły bajera. To bezwzględnie jedne z lepszych ferii w moim życiu, ciągła zabawa, śmiech i przyjaciele, o których juz dawno zapomnialem. I tu muszę powiedzieć jak 50 letni dziadek - przyslowia mądrościa narodu - prawdziwych przyjaciol poznaje sie w biedzie. Nawet nie wiedzialem ze najlepszych kumpli mam 300 km od domu. Bawilismy sie przednio, impreza gonila impreze i nie zawsze bylem w stanie trafiac poprwanie w klawiwture. Teraz gdy juz mnie tam nie ma piszemy ze soba na czacie codziennie,  a ostatnio uslyszalem od qmpla cos bardzo milego - ze beze mnie jakos tak smutno :). To mnie dopiero dowartościowali, teraz planujemy wspolne wakacje chyba bbeda lepsze jak ferie :)))))). Otym tez napisze.

A no i jeszcze coś okzało się, że przypomnieli sobie o mnie przyjaciele z mojej rodzinnej miejscowosci i zaczeli znow mnie doceniac ( z ta roznica ze teraz nie oczekuja niczego w zamian). Ostatnio się właśnie spotkalismy i nie moglismy nagadać, okazało sie ze nie ja jeden mialem problemy, kazdy je ma i to wieksze ode mnie, wiec teraz staram sie pomoc im bo nie moge patrzec jak sie zamartwiaja. Nie którzy maja takie problemy, ze nawet nie wiem powiedziec. Np. kolezanka zali mi sie ze jak wezmie slub ze swym chlopakiem to nie wie gdzie mieszkac, mieszkanie jej rodzicow jest za male, a znowu u tesciow nie chce bo jej (i viceversa) nie lubia. To jest problem - malzenstwo, a ja hmhm luz tylko nauka i Internet to jest życie, a myślałem, ze mi sie swiat wali na glowe.

Nie wiem skad ten caly moj optymizm, ale chyba wiosna idzie, ostatnio dostałem propozycje randki od osoby, od ktorej w zyciu bym sie nie spodziewal, tylko teraz co zrobic, jesli to bedzie kolejny blad to znow moze rozchwiac moja obecna rownowaga i anielskim spokojem, z drugiej strony moze mnie rozweselic do granic mozliwosci, i nie wiem isc czy nie a czas ucieka ...................

Teraz ide lezec i myslec, moze znow cos madrego wymysle, isc nie isc hmhmhm.

Pamietajcie o jednym wierze w dwie zasady, które są naprawde skuteczne w rozchmurzaniu:

1. " Będzie co będzie bo inaczej nie będzie" i 2. "Nigdy nie jest tak źle by nie  mogło byc gorzej"

NARAZIE

JESZCZE TU WRÓCE

 

kent : :